Podsumowanie XVII Ogólnopolskiego Konkursu Smyczkowych Zespołów Kameralnych im. Grażyny Bacewicz

przez | 3 kwietnia 2022

Łódź 02 kwietnia 2022 roku

Gratulujemy wszystkim laureatom konkursu, zwłaszcza zwycięzcom: w kategorii zespołów I stopnia duetowi fortepianowemu z Krakowa, zaś w kategorii II stopnia trzem zespołom, w tym dwóm z udziałem fortepianu (z Łodzi, Krakowa i Torunia), które zajęły ex aequo pierwsze miejsce.

Jednocześnie „łączymy się w bólu” z zespołami z Płocka i Koszyc. Z przymrużeniem oka pocieszamy się, że skoro nagrodzeni zostali prawie wszyscy, poza zespołami z Płocka, Koszyc i Pabianic, zaś kolejność w programie zależała od kolejności zgłoszeń, zatem być może ww. zespoły, które zgłosiły się jako ostatnie (zachowując regulaminowy termin) nie zostały w ogóle dostrzeżone przez szacowne jury.

A członkami jury byli: dr hab. Łukasz Błaszczyk (skrzypek z AM w Łodzi), dr hab. Ewa Guzowska (altowiolistka z AM w Poznaniu) i prof. zw. dr hab. Tomasz Strahl (wiolonczelista z UMFC w Warszawie).

Tytułem podsumowania, w konkursie wzięły udział 23 zespoły, w tym 13 ze szkół muzycznych I stopnia oraz 10 ze szkół II stopnia, co obrazuje poniższa, pokonkursowa tabelka:

W regulaminie konkursu przewidziana została nagroda specjalna za wykonanie utworu Grażyny Bacewicz. Stąd rubryka w powyższej tabelce zatytułowana „Bacewicz”, w której zaznaczyłam, które zespoły podjęły się wyzwania przygotowania utworu patronki konkursu. Nagrodę specjalną za wykonanie utworu łódzkiej kompozytorki otrzymał tylko jeden zespół z kategorii II stopnia (duo skrzypcowe z Krakowa), zaś nie otrzymał jej żaden zespół z kategorii zespołów I stopnia. Wiadomym jest, że Grażyna Bacewicz pisała utwory przede wszystkim dla bardziej zaawansowanych muzyków. Dziwi mnie zatem, że jury nie dostrzegło trudu włożonego przez nauczycieli młodszej kategorii (zaledwie trzy zespoły spośród trzynastu) wyszukania, czy też opracowania utworów kompozytorki, które mogliby zagrać mali muzycy i ich przygotowania.

W regulaminie konkursu znajduje się również punkt, mówiący o tym, że prezentacja musi zawierać obowiązkowo co najmniej jeden utwór polskiego kompozytora i ten warunek został spełniony przez wszystkie zespoły. Niech nikogo nie zmylą obco brzmiące nazwiska polskich kompozytorów takich, jak: Bernard Stieler, czy Aleksander Pogorilec.

Przewodniczący Jury – dr hab. Łukasz Błaszczyk podczas zdalnego ogłoszenia wyników konkursu stwierdził, że 23 (dwadzieścia trzy) zespoły to duża liczba uczestników. Jednak wobec ponad 400 (czterystu) szkół muzycznych w całej Polsce jest to ilość raczej znikoma. Dziwi stosunkowo mała liczba uczestników również z uwagi na fakt, że wzięcie udziału w  konkursie współorganizowanym przez Centrum Edukacji Artystycznej nie wiązało się z koniecznością wniesienia jakiegokolwiek wpisowego, jak to bywało w latach ubiegłych i co wiąże się z uczestnictwem w konkursach, nie objętych rekomendacją CEA.

Pomimo rządowego odwołania pandemii konkurs został przeprowadzony w zdalnej formie, co oczywiście miało swoje plusy i minusy. Plusem zdalnej formy konkursu niewątpliwie jest możliwość bezproblemowego wzięcia w nim udziału zespołów z dalszych zakątków kraju.  Rozpiętość miejsc, z których zgłoszone były zespoły była dość imponująca. Z jednej strony północ kraju reprezentowały zespoły ze Szczecina, czy Gdańska, południe – zespoły z Krakowa, czy Tymbarku, zaś centrum zespoły z Warszawy czy Łodzi (co oczywiste, bo szkoła z Łodzi była organizatorem konkursu). Zadziwiający natomiast był brak jakiegokolwiek zespołu z dużych ośrodków muzycznych, takich jak Wrocław, czy Poznań, uchodzący za centrum polskiej wiolinistyki, cieszący się chociażby sławą Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego.

Plusem zdalnej formy konkursu jest też możliwość wielokrotnego odsłuchiwania przesłanych prezentacji, (jakkolwiek nie sądzę, by jury miało na to czas i ochotę), możliwość dopracowywania prezentacji podczas nagrań, a w związku z tym brak konkursowej przypadkowości i zależności od zmiennego samopoczucia wykonawców, czy też jury. Plusem jest także możliwość późniejszego posłuchania konkurencji, ponieważ prezentacje laureatów pierwszego, drugiego i trzeciego miejsca zostały zamieszczone na stronie szkoły – organizatorki konkursu w linku do wyników tegoż konkursu.

W czasie konkursów, które odbywają się stacjonarnie, raczej nie jest wskazane słuchanie konkurencji przed swoim występem. Również zamęt związany z konkursowymi emocjami, konieczność schowania instrumentów po konkursowym występie, opuszczenia sali – ćwiczeniówki i tym podobne czynniki zazwyczaj utrudniają posłuchanie konkurencji grającej już po naszym własnym występie.

Zgodnie z regulaminem konkursu Jury oceniało występy uczestników stosując punktację w skali od 1 do 25 pkt., w dwóch kategoriach: zespoły szkół muzycznych I stopnia oraz zespoły szkół muzycznych II stopnia, przy czym w konkursie mogły wziąć udział zespoły uczniów szkół muzycznych I i II stopnia, liczące od 2 do 6 osób  (oczywiście bez dyrygenta) grających:

a) wyłącznie na instrumentach smyczkowych;

b) na instrumentach smyczkowych z udziałem fortepianu.

Niestety zespoły grające wyłącznie na instrumentach smyczkowych były oceniane razem z zespołami grającymi z udziałem fortepianu, a takich było aż 6 (sześć) w młodszej grupie i 4 (cztery) w starszej. Przewaga zespołów grających z udziałem fortepianu znalazła swoje odzwierciedlenie w wynikach konkursu. Skąd się bierze taka przewaga można było posłuchać między innymi na wykładach (uczestniczyłam w takowych w 2015 roku) skierowanych do nauczycieli, prowadzonych przez prof. dr hab. Andrzeja Gębskiego w ramach Międzynarodowych Kursów Muzycznych w Łańcucie, więc nie chciałabym powielać tutaj słów profesora. Zwrócę jedynie uwagę na kwestię oczywistą, że dobrze nastrojony fortepian, na którym grający trafia w klawisze odpowiadające zapisanym przez kompozytora nutom, najzwyczajniej nie fałszuje, wzbogacając (często też przykrywając) brzmienie instrumentów smyczkowych. Według słów prof. Gębskiego najtrudniej jest zestroić kwartet, który zresztą w klasycznym składzie dwojga skrzypiec, altówki i wiolonczeli jest niekwestionowanym królem kameralistyki. Jednak fakt ten nie przełożył się na bardziej wyrozumiałą ocenę jury w odniesieniu do jedynych dwóch kwartetów smyczkowych, biorących udział w kategorii zespołów I stopnia, grających bez udziału fortepianu.

Prawie wszystkie zespoły z młodszej kategorii wiekowej grające z  udziałem fortepianu zostały przygotowane przez dwóch nauczycieli. Nauczyciel fortepianu miał możliwość pracy na lekcjach indywidualnych z pianistą, zaś nauczyciel skrzypiec, czy wiolonczeli – możliwość pracy na lekcjach indywidualnych z młodym skrzypkiem, czy wiolonczelistą. Oczywiście efekt indywidualnej pracy  z uczniami łączony jest następnie, czy też równolegle na wspólnych lekcjach zespołu. Przy zespołach prowadzonych przez jednego nauczyciela, zwłaszcza przez nauczyciela, który nie jest jednocześnie nauczycielem przedmiotu głównego indywidualne ćwiczenie na lekcji zespołu wiąże się z szeregiem niedogodności. Zwłaszcza jest to trudne pedagogicznie przy zespołach bardziej liczebnych, takich jak kwartet, sekstet, czy kwintet (którego zresztą nie było na konkursie w żadnej grupie wiekowej). Pozostali członkowie zespołu w tym czasie się nudzą, często przeszkadzają. Indywidualne ćwiczenie z nauczycielem w obecności kolegów, czy koleżanek  z zespołu jest również deprymujące dla ćwiczącego, który ma jakieś problemy wykonawcze.

Nie zazdroszczę członkom jury ich pracy na żadnym konkursie muzycznym. Bycie obiektywnym, sprawiedliwym jest praktycznie niemożliwe, wszak każdy z jurorów ma swoje indywidualne preferencje, gust, różną wrażliwość.

Natomiast być może od organizatorów konkursu należałoby wymagać, by regulamin konkursu stwarzał jak najbardziej przejrzyste, sprawiedliwe kryteria. Nikt nie wyobraża sobie by zespół I stopnia mógł sprawiedliwie konkurować z zespołem II stopnia. I tu rozdzielenie tych kategorii było oczywiste i jak najbardziej uzasadnione. Ale czy można oceniać sprawiedliwie dzieci z klas 1-3 I-ego stopnia z tymi, grającymi w klasach 5-6?. Wydawać by się mogło, że starsi uczniowie, dłużej grający, z założenia więcej umiejący, mają większą szansę na zwycięstwo niż ci młodsi. Okazuje się jednak, że ci starsi niekoniecznie zyskują w ocenie jury, a nawet być może są surowiej oceniani przez jurorów, skoro więcej od nich można wymagać.  Przypuszczenie to potwierdza werdykt jury. W kategorii zespołów I stopnia wygrał duet dwóch małych dziewczynek, pełnych dziecięcego uroku, wdzięku i muzykalności.

Prowadzony przeze mnie zespół „Skrzypcomaniak” w różnych składach brał udział w latach ubiegłych między innymi w konkursach zespołów kameralnych, w których mogły uczestniczyć zespoły złożone ze wszystkich możliwych  instrumentów. Takim konkursem był np. konkurs zespołów kameralnych I stopnia w Bystrzycy Kłodzkiej. Poza wspaniałymi wspomnieniami z udanych wycieczek w piękne, górskie tereny, wspomnienia nasze obejmują także rozczarowanie niesprawiedliwością ocen jury. Zastanawialiśmy się według jakich kryteriów można rzetelnie porównywać zespoły dęte  ze smyczkowymi, perkusyjnymi, klawiszowymi, czy też wszelakie składy mieszane na dodatek w dowolnej rozpiętości ilości członków zespołu? Uznaliśmy, że tego typu przedsięwzięcia mogą pełnić funkcję wspaniałych festiwali dziecięcej kameralistyki, ale już niekoniecznie rolę sprawiedliwego konkursu. Tak więc choć tego typu wydarzenia muzyczne są okazją i pretekstem do zorganizowania świetnej wycieczki, która sprawi, że jej uczestnicy pozostaną przyjaciółmi na całe życie, są one jednocześnie z punktu widzenia nauczycieli prowadzących zespoły całkowitym nieporozumieniem. Wywołują niepotrzebny stres i są doświadczeniem niewiele wnoszącym do muzycznej, pedagogicznej pracy.

Na szczęście konkurs łódzki im. Grażyny Bacewicz stawia jednak na kameralistykę smyczkową i z tego powodu jest jak najbardziej godny polecenia, zwłaszcza, jeżeli organizatorzy przyszłych edycji rozdzielą kategorię zespołów smyczkowych od kategorii zespołów smyczkowych z udziałem fortepianu.